Jednym z ciekawszych rzeźbiarzy był Franęois Duąuesnoy (1594-1643), pracujący w Rzymie od roku 1618 Flamand, zwany z tego powodu przez Włochów II Fiammingo. Pracując w bazylice św. Piotra pod kierunkiem Beminiego upodabniał swe rzeźby do dzieł mistrza, a może je nawet wykonywał według jego rysunków. Przykładem tego może być wielki posąg św. Andrzeja, który rozrzuceniem rąk i ekspresją twarzy mocno przypomina Sw. Longina wyrzeźbionego przez Gianlo- renza. W twórczości Fiamminga występuje również dwoistość. Jego Sw. Zuzanna, ustawiona w niszy kościoła Santa Maria di Loreto (w 1633 r.), w swym umiarze i statyce jest niemal rzeźbą klasycystyczną, a pełna melancholii twarz świętej przypomina raczej dzieła Algardiego. Jednocześnie w małych nagrobkach (np. nagrobek Ferdynanda van den Eynde z rzymskiego kościoła Santa Maria dell’Anima) czy w licznych płaskorzeźbach wykonanych w brązie i kości słoniowej (np. Bacha- nalia puttów) jest Fiammingo twórcą główek i ciałek pięknie modelowanych, ale zupełnie już barokowych aniołków. To te właśnie postacie dziecięce wywołały u współczesnych największy rozgłos – zachwycał się nimi nasz król Jan III, mówiąc z aprobatą o „Fiammingowej dziatwie”.
Po śmierci Berniniego rzeźba rzymska nie zdobywa się już na oryginalność: wnętrza kościołów pokrywają się wprawdzie mnóstwem stiuków, ale jakość nie dorównuje ilości. Coraz częściej występujące kościotrupy podkreślać będą hasło memento mori. Ku czemu treściowo zmierzała sztuka jezuicka, o tym świadczy wielka grupa marmurowa, którą na zlecenie zakonu wykonał rzeźbiarz pochodzenia francuskiego Pierre Legros junior w kościele II Gesu w początkach XVIII w. Jest to Religia chłoszcząca Herezję – grupa pełna ekspresji i zadziwiającej kinetyki: pod względem ideowym świadczy ona o upadku tolerancji, pod względem artystycznym natomiast zdecydowanie – o dekadencji sztuki baroku.