Po Daumierze, Millecie i Courbecie realizm ma przed sobą jeszcze długą drogę: zmienia on się zresztą, a mianowicie wyzbywa swej treści politycznej i społecznej. Znajduje poparcie w literaturze, a nawet w całokształcie idei panujących we Francji za czasów Drugiego Cesarstwa. Należy sobie zdać sprawę z faktu tej wspólnej działalności malarzy i pisarzy. W okresie romantyzmu, mimo wspólnej nazwy, która obejmuje malarzy i pisarzy, Hugo, Musset lub Vigny nie występowali nigdy w obronie sztuki Delacroix. Teraz następuje porozumienie w sprawie tematyki i metody twórczej (teraźniejszość i obserwacja życia) i artyści walczą ręka w rękę celem narzucenia swej koncepcji. Hasiem nie jest już teraz realizm, lecz naturalizm – naturalizm Zoli, obrońcy Fantin Latoura i Maneta. Zjawisko to nie występowało od czasu kampanii Diderota w obronie Greuze’a. Tę zgodność działania dwóch sztuk, do których dołączy się jeszcze muzyka, napotkamy znowu pod koniec XIX i na początku XX w., na innej jednak płaszczyźnie niż realistyczna.
Inne jeszcze zjawisko, tym razem czysto malarskie, poparło ruch realistyczny: rozgłos malarstwa hiszpańskiego. Była to szkoła typowo realistyczna, a Luwr posiadał do r. 1848 wspaniałą kolekcję obrazów hiszpańskich. Léon Bonnat (1833 – 1923), przyszły oficjalny portrecista Republiki, Carolus-Duran (1838 – 1917), a zwłaszcza Théodule Ribot (1823 – 1891) – zawdzięczają malarstwu hiszpańskiemu swoją technikę, całkowicie zgodną z techniką Courbeta, i najcenniejsze źródło swych inspiracji. Zobaczymy, jak wiele zawdzięcza mu również Manet.