Wielki myśliciel schyłkowej fazy humanizmu – Giordano Bruno – zastanawiając się nad otaczającą go rzeczywistością, zauważył: ,.Początek, środek i koniec, narodzenie, wzrastanie i doskonalenie się wszystkiego, co widzimy, jest z przeciwieństw, przez przeciwieństwa, w przeciwieństwach, ku przeciwieństwom.”
Słowa te, wypowiedziane na kilka lat przed męczeńską śmiercią filozofa w płomieniach stosu podpalonego przez inkwizycję, można by uważać za genialne przeczucie. Lecz była to raczej wnikliwa obserwacja narodzin nowego okresu, pełnego kontrastów. Humanizm, z jego ideałami człowieka mądrego, „prawdziwego”, rzetelnego i wolnego, legł w gruzach w walce z życiem. Już Erazm z Rotterdamu spostrzegł, że ideały humanistyczne nie wytrzymują konfrontacji z rzeczywistością, która zamiast rozumu woli głupotę, złudę bardziej ceni od prawdy, a ponad wolność przekłada pieniądze i władzę. Humanizm znalazł się pod wielostronnym obstrzałem: jedni zarzucali mu, że przez apologię wolności myśli i słowa wywołał reformację religijną, inni utyskiwali na jego chwiejność, oportunizm oraz brak zaangażowania w sprawy polityczne i wyznaniowe.
Nie bez racji wiek XVI, poczynając przynajmniej od drugiej jego ćwierci, stał się okresem długoletnich wojen religijnych, które ogarnęły całą niemal środkową i zachodnią Europę, a do których przyłączyły się mniej lub bardziej ostre walki o podłożu społecznym. Włochy – kolebka humanizmu i renesansu – nie przeżyły wprawdzie wstrząsu religijnego, ale na skutek obcych najazdów poniosły szereg klęsk, a zburzenie Rzymu w 1527 r. przez wojska cesarskie (słynne Sacco di Roma) spowodowało nie tylko zniszczenie najważniejszego podówczas we Włoszech środowiska kulturalnego, lecz również zachwianie ideologii humanistycznej, co się odbić musiało także i na sztuce.