Malarstwo to, rzecz jasna, ma najwięcej przeszkód na drodze do wyzwolenia się od wpływów, bo Włochy służą mu bezustannie bezpośrednimi wzorami. Nie tylko barok, ale i pełny renesans wywiera tu swój wpływ, do tego stopnia, że z trzech wielkich malarzy dekoracyjnych XVII w. we Francji – Vouet wywodzi się od Tycja- na, Le Sueur czerpie natchnienie ze Sztuki Rafaela, a jedynie o trzecim Le Brunie można powiedzieć, że był malarzem barokowym.
Francja była wtedy tak uboga w malarskie talenty, że dla dekoracji galerii Pałacu Luksemburskiego Maria Medici musiała zwrócić się w r. 1620 do Rubensa. Wszystko zmieni się nieco później, z wejściem na scenę Simona Vouet (1590 – 1649). Piętnaście lat mieszkał ten artysta w Italii i do dziś dnia w Rzymie można nabrać najlepszego pojęcia o jego twórczości {Parki, Muz. Kapitolińskie: Salome, Gall. Corsini), podczas gdy prawie wszystko co namalował we Francji uległo zatraceniu. Richelieu powierzył mu dekorację swych dwóch pałaców, w Richelieu i Rueil: kró- lowa-matka – dekorację Palais-Royal: ozdabiał w Paryżu Hôtel Séguier i Hôtel de Bretonvilliers oraz pałac w Chilly. Wszystko to, prócz fresku w Wideville (départ. Seine-et-Oise), zachowało się jedynie w rycinach jego zięciów – Tortebata i Dorigny. Obrazy kościelne Voueta nie są przekonywające, a kartony do wyrobów tkackich nie wystarczają, by zrozumieć, kim był właściwie ten wielki mistrz z czasów panowania Ludwika XIII. Wokół niego powstaje plejada świetnych dekoratorów: François Per- rier (Hôtel de la Villiere, Paryż 1645), Claude Vignon (pałac w Thorigny), Jacques Blanchard, którego współcześni nazwali „francuskim Tycjanem“:
Le SueaFl(T617 – 1655) nigdy nie był w Rzymie. Czerpiąc wzory z rycin Rafaela bez trudu wymyka się wpływowi baroku. Jego dekoracja w Hôtel Lambert w Paryżu (Cabinet des Muses, Cabinet de l’Amour) została rozproszona: najlepsza część tego dzieła jest w Luwrze, jak również 24 obrazy Żywota św. Brunona, przeniesione z Grande-Chartreuse, podczas gdy Muzeum w Grenoble przechowuje panneaux z Hôtel de Fieubet. Nie pozostało więc wiele ponad fragmenty wyrwane z całości i ze swoich ram. Ocena nie może więc wypaść i w tym wypadku trafnie i chociaż wszyscy podziwiają szlachetną pozę Muz, głębię uczucia w Śmierci św. Brunona, jest to tali, jakbyśmy poznawali opactwo romańskie na podstawie kilku głowic kolumn rozwieszonych na ścianie muzealnej.