Widocznie wieść o twórczości Pugeta dotarła do Wersalu, skoro w 1671 r. zamówiono u niego rzeźbę przedstawiającą Milona z Krotonu oraz płaskorzeźbę Aleksander Wielki i Dio- genes. Milon (il. 83) – to niewątpliwie jedna z najlepszych rzeźb ówczesnych, i to nie tylko francuskich. Artysta przedstawił śmierć tego słynnego atlety antycznego, gdy został napadnięty przez wilki (w rzeźbie zamiast wilka występuje lew), w momencie, kiedy ręka uwięzia mu w rozłupanym przed chwilą drzewie i nie może się bronić. W dziele tym jest coś z gigantyzmu Michała Anioła oraz patosu i momentowości Berniniego. Rzeźba nie znalazła jednak uznania u artystów królewskich i nie została ustawiona w parku wersalskim – okazała się zbyt dramatyczna, zanadto „prawdziwa”. Podobny los w kilkanaście lat później spotkał grupę Perseusz i Andromeda – zbyt była barokowa i niepowściągliwa – obca umiarowi i chłodowi klasycystów spod znaku Charles’a Le Bruna.
Również nie znalazł uznania Aleksander Wielki i Dioge- nes – zarzucano płaskorzeźbie zbytnie natłoczenie postaci i malarskość reliefu. Zarzut to może słuszny – widzieliśmy jednak, jak tego rodzaju dzieła rozpowszechnione były w Rzymie w kręgu działalności Algardiego.
Tak zwana szkoła wersalska uprawiała również rzeźbę dekoracyjną w salonach pałacowych, przygotowywała pomniki królewskie, dostarczała biustów portretowych, sięgała nawet po tematykę sepulkralną. We wszystkich tych dziełach daje się zauważyć stała tendencja do „korektury” Berniniego. Wystarczy porównać dwa biusty portretowe: księcia d’Este, wykonany przez Berniniego, i księcia Kondeusza Wielkiego – dłuta Coysevox. Pierwszy z nich (por. il. 17), niezwykle ekspresyjny, sugestywny, schwytany po barokowemu „na gorąco”, drugi (il. 84) – wzorowany niewątpliwie na dziele Berniniego, uderza jednak spokojem, statycznością, chłodem, jest doskonały technicznie, ale w gruncie rzeczy „nijaki”.