Jakież jednak postępy poczynił talent Velázqueza od czasu Kuźni Wulkana, nie mówiąc już o okresie sewilskim! Doskonałe operowanie światłem, rozedrganym w słońcu powietrzem nasyconym pyłkami kurzu pozwoliło malarzowi na osiągnięcie zadziwiających efektów kolorystycznych, niemal impresjonistycznych, jak w pejzażach rzymskich. Ten efekt „impresjonistyczny” potęguje widok umieszczonego na pierwszym planie koła przyrządu tkackiego, które wibruje tak szybko, że szprychy stają się dla oka niewidzialne. Tak w dwieście lat później malować będzie Degas, którego wibrujące tancerki zatracają kontury ciała.
Na tych dwóch ostatnich obrazach widać linię rozwojową, jaką przeszedł Velázquez-kolorysta. W okresie sewilskim ciąży on raczej ku monochromatyzmowi, posługując się sepią i ciemnymi ugrami: w Madrycie stopniowo rozjaśnia swą paletę, dążąc do równowagi kolorystycznej: z biegiem czasu pojawia się tendencja do posługiwania się kontrastami kolorystycznymi, aż wreszcie w ostatnich obrazach stwarza malarz doskonale zestrojoną symfonię barw. Toteż, kiedy w roku 1660, w pełni jeszcze sił twórczych odchodził Veläzquez z widowni artystycznej, w osobie jego traciła Hiszpania nie tylko najlepszego odtwórcę jej życia codziennego i odświętnego, ale również wirtuoza posługującego się malowniczymi efektami światła i barwy.
Veläzquez był wprawdzie najwybitniejszym malarzem hiszpańskiego baroku, ale, poza okresem sewilskim, reprezentował właściwie tylko malarstwo dworskie. A przecież poza dworem był potężny odbiorca dzieł sztuki: Kościół – wpływowy, jak nigdzie indziej, posiadający liczne bogate klasztory i świątynie. Kościół hiszpański w myśl założeń kontrreformacyjnych kładł główny nacisk na tematykę maryjną i hagiograficzną. To zjawisko występuje i w innych krajach, lecz istnieją pewne różnice: tu wywodzą się one z hiszpańskich skłonności mistycznych, przejawiających się także w poezji.