Postacią najbardziej oryginalną, stanowiącą poniekąd przeciwieństwo Berniniego, był Alessandro Algardi (1602-1654). Nazywa się go niekiedy klasycystą, ale chyba niesłusznie: termin ten ma swoje źródło w tym, że Algardi nie poddaje się tendencjom baroku, że jego dynamizmowi przeciwstawia statykę, nerwowości – spokój, żywiołowej ekspresji – rys melancholii. Rzeźbił on głównie popiersia portretowe, komponował nagrobki – a więc uprawiał tematykę tę samą, co Bernini, lecz jakże inaczej. Jako twórca pomnika Leona XI w katedrze św. Piotra (1644-1652) powtarza on schemat kompozycyjny grobowca Urbana VIII, lecz jego papież, siedzący również na tronie, jest niezwykle statyczny, spokojny, zamyślony – jakby pozował do portretu. Dwie postacie alegoryczne nie podpierają tumby, lecz stoją wyprostowane, jakby pełniły straż. Są one zewnętrznie antykizowane, na twarzach ich rysuje się wyraźna zaduma, jakby melancholia.
Rysy te posiadają również rzeźby portretowe Algardiego. Nieco dalej zobaczymy, jakie to cechy charakteru dojrzał Velazquez w twarzy Innocentego X: Algardi ukazuje nam papieża zamyślonego, uginającego się pod ciężarem nurtującej go troski. Kardynał Zacchia Rondondini, zatopiony w lekturze, jest pełen skupionej uwagi. Bernini i Algardi wykonali popiersia portretowe tego samego człowieka – kardynała Scy- piona Borghese: tu też odmienna postawa artystów daje się odczytać najlepiej. Kardynał Gianlorenza ma głowę nieco zadartą ku górze, nalana, mięsista twarz o bystro patrzących oczach znamionuje sangwinika, pod bielą marmuru niemal widzi się krwistą cerę, odnosi się wrażenie, że z ust za chwilę padnie przekleństwo, albo przynajmniej jakiś kategoryczny rozkaz (il. 18). Kardynał Algardiego, z głową lekko opuszczoną, nic w sobie nie ma z temperamentu sangwinika: z ust, jakby złożonych do półuśmiechu, wyjść może chyba żartobliwa uwaga, a najwyżej drwina (il. 19).